mapa witryny   


Tutaj pracowałem...

        Wywiad z inż. Tomaszem Jaksiem, byłym wicedyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Dokształcania Zawodowego, poprzedniej jednostki, z której wywodzi się obecny Zespół Szkół im. Adama Wodziczki w Mosinie. Rozmowę przeprowadziły: mgr Anna Iwan oraz mgr inż. Irena Samcik.
Anna Iwan: Panie dyrektorze, proszę przybliżyć nam funkcjonowanie systemu szkolnictwa zawodowego od lat 50?
Tadeusz Jakś: Pierwsze klasy o kierunkach budowlanych, kształcące dla potrzeb rzemiosła, powstały w 1956 roku w zawodach: instalator, malarz, stolarz. Zorganizowanie klasy w danym zawodzie udawało się w branżach: metalowej, budowlanej, czy odzieżowej. Zorganizowanie klasy w danym zawodzie masowym było stosunkowo łatwe w większych miastach np. Poznaniu, Kaliszu, Pile czy Gnieźnie. Natomiast w mniejszych miastach było to wręcz niemożliwe, gdyż ilość uczniów, pobierających praktyczną naukę danego zawodu w zakładach rzemieślniczych, była zbyt mała, aby wystarczyła na utworzenie oddziału. Dotyczyło to także zawodów niemasowych, ale dość często występujących np. fryzjer, elektryk samochodowy, blacharz czy szklarz. Jest jeszcze grupa zawodów unikalnych, należą do niej takie zawody jak: kominiarz, witrażysta, wulkanizator, czapnik i inne. Zorganizowanie kształcenia zawodowego w zawodach unikalnych nie było łatwe. System szkolny z przekazywania teoretycznej wiedzy zawodowej najczęściej rezygnował.
A.I. Jak wspomina Pan początki szkoły w Mosinie?
T.J. Początki szkoły w Mosinie związane są z osobą pierwszego dyrektora Pana Leona Łakomczyka. Od 1953 roku był on dyrektorem Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Nowym Tomyślu. Przez kilka lat rozwijał szkołę, owocnie współpracując z Kuratorium, które postrzegało go jako zdolnego dyrektora. Niestety w wyniku konfliktu z ówczesnym I Sekretarzem POP PZPR, został zdjęty z tej funkcji.
Nie załamując rąk podjął pracę jako wychowawca w internacie, w późniejszym Zespole Szkół Łączności w Poznaniu. Był człowiekiem bardzo cenionym i w niedługim czasie dostał propozycję pracy w Kuratorium jako wizytator. Działo się to w drugiej połowie lat 60-tych. Praca ta jednak nie dawała mu satysfakcji, tęsknił za działalnością twórczą. Związany był ze szkolnictwem zawodowym i czuł potrzebę działania w tej dziedzinie.
Wśród problemów, które rozwiązywał jako wizytator szkolnictwa zawodowego przedstawił ówczesnemu wicekuratorowi Panu Stefanowi Basińskiemu, między innymi ideę organizowania tzw. turnusów kształcenia zawodowego, które przekazywałyby wiedzę teoretyczną przypisaną do danego zawodu, młodzieży kształcącej się w zasadniczych szkołach zawodowych, także w zawodach unikalnych. Pan wicekurator podzielał jego poglądy, zaaprobował je i stał się orędownikiem tej formy organizacyjnej przekazywania teoretycznej wiedzy zawodowej.
Irena Samcik: Widzę tu dwie osoby mające istotny wpływ na ukształtowanie form przekazywania teoretyczno-specjalistycznej wiedzy zawodowej w różnych dziedzinach. Czy dobrze spostrzegam?
TJ.Taka była ówczesna rzeczywistość. Pomysły Pana Leona Łakomczyka zostały przedstawione w ówczesnym Ministerstwie Oświaty i Wychowania i zaaprobowane. Należy podkreślić, że to właśnie Pan Leon Łakomczyk jest twórcą projektu organizacji tzw. turnusów kształcenia zwodowego,które miały odbywać w czasie trwania roku szkolnego i miały być prowadzone w jednostkach organizacyjnych, finansowanych z budżetu, tzw. Ośrodkach Dokształcania Zawodowego - ODZ. Potwierdzeniem jego wkładu jest zarządzenie Ministerstwa Oświaty i Wychowania z tego okresu, którego treść zaproponował i w którym przedstawił przykład organizacyjny wymieniając nazwę szkoły, w której kiedyś dyrektorował, tj. ZSZ w Nowym Tomyślu. Zarządzenie to wówczas czytałem. Drugą osobą jest ówczesny wicekurator Stefan Basiński. Był on tym decydentem, dzięki któremu powstały istniejące zabudowania szkoły i internatu w Mosinie. Wybudowano je z przeznaczeniem na zlokalizowanie w nich kuratoryjnej jednostki budżetowej zajmującej się przekazywaniem teoretycznej wiedzy zawodowej, przyszłym rzemieślnikom. Obecnie mieści się w nich służący miejscowej społeczności Zespół Szkół im. Adama Wodziczki.
I.S. Jakie były przesłanki organizacyjne tej formy kształcenia, którą zaproponował Pan Leon Łakomczyk i co oznacza pojęcie turnus?
T.J. W ramach jednolitego krajowego systemu kształcenia zawodowego już wówczas chciano spełnić wymóg, aby w całej Polsce świadectwo ukończenia ZSZ w danym zawodzie odpowiadało opanowaniu jednakowych treści przypisanych do danego zawodu. Przyjętą formę organizacyjną nazwano turnusem kształcenia zawodowego. Oceny z zaświadczenia ukończenia takiego turnusu umieszczane są na świadectwie szkolnym. Nie posługiwano się potoczną nazwą „kurs", aby nie mylić tej formy kształcenia z turnusem należącym do systemu szkolnego. Kurs rozumiano dość ogólnie jako formę kształcenia pozaszkolnego i zazwyczaj płatnego.
A.I. W jaki sposób trafił Pan do pracy w Mosinie, skoro pracował Pan w Poznaniu?
T.J. W czasie kiedy pracowałem w szkole Rzemiosł Budowlanych w tamtejszej bibliotece pracowała żona Pana Łakomczyka, Jadwiga, i w ten sposób poznaliśmy się. W tym okresie Pan mgr Leon Łakomczyk miał już angaż na dyrektora mimo, że był jeszcze wizytatorem.
Kompletował on kadrę pedagogiczną i zaproponował mi najpierw pracę na godziny kontraktowe jako drugie źródło zarobku, a później etat swojego zastępcy. Dorabiałem też wówczas w zlokalizowanej w Mosinie filii ZSZ-etu w Swarzędzu.
I.S. Jak zaczęło się dokształcanie zawodowe młodzieży we wspomnianych już przez Pana jednostkach organizacyjnych ODZ-etu?
TJ. Po powołaniu Wojewódzkiego Ośrodka Dokształcania Zawodowego, którego obiekty były jeszcze w budowie, teoretyczne dokształcanie zawodowe rozpoczęto realizować w filiach ODZ-etu zlokalizowanych przy szkołach zawodowych, które posiadały wolne miejsca w swoich internatach. Były to np. szkoły w Kaliszu, Lesznie i Chodzieży.
AJ. Kiedy uruchomiona została podana przez Pana forma organizacyjna dokształcania zawodowego Mosinie?
TJ. Wojewódzki Ośrodek Dokształcania Zawodowego w Mosinie rozpoczął działalność po ukończeniu własnych zabudowań wraz z internatem. Początki były rzeczywiście bardzo trudne, nie było ani programów, ani podręczników, nie mówiąc już o braku nauczycieli przedmiotów zawodowych. Ławki szkolne, krzesła, tablice oraz całe wyposażenie internatu przybywało dopiero transportem kolejowym. Trzeba było wszystko rozładować, przewieźć i zmagazynować w szkole i internacie. Pracownicy byli bardzo zaangażowani i z chęcią poświęcali swój prywatny czas na przygotowanie szkoły do normalnego funkcjonowania. Pamiętam ogromne zaangażowanie w tych pracach nauczycieli: Leszka Szeszuły i Leszka Stachowiaka. Pamiętam pierwszych nauczycieli uczących na turnusach, łączyło ich kilka wspólnych cech: potrafili szybko uczyć się nowych rzeczy, byli otwarci, umieli sprostać niełatwym oczekiwaniom, wiedzieli jak uporządkować specyficzną wiedzę zawodową, co jest bardziej ważne, a co jest mniej ważne w danym zawodzie. Wspólną cechą tamtej kadry pedagogicznej była duża życzliwość i świetna atmosfera pracy oraz ciepłe koleżeńskie relacje.
A.I. Jakie zdarzenia i działania organizatorskie utrwaliły się Panu w pamięci z tamtych czasów?
T.J. Pamiętam dość dużo, ale nie o wszystkim będę mówił, bo w wywiadzie zabrakło by miejsca . Pamiętam, że turnusy krawieckie były od początku działalności WODZ-etu. Także od początku były turnusy fryzjerskie, stolarskie i piekarsko-ciastkarskie. Na turnusach krawieckich ogromne swoje zaangażowanie przejawiała Hanna Rogalka. Była ona główną nauczycielką w tym zawodzie, miała duże osiągnięcia w kompletowaniu i wyposażenia pracowni krawieckiej. Pamiętam także zaangażowanie w sprawy techniczne mgr inż. Tadeusza Małeckiego, który uporządkował wiedzę techniczną związaną z krawiectwem i z tego zakresu prowadził zajęcia.
Dla grupy zawodów piekarz i ciastkarz zajęcia prowadzili: mgr inż. Bożena Piechowiak, etatowo zatrudniona jako kierownik Laboratorium Badawczego w Poznańskich Zakładach Piekarniczych, prowadziła także zajęcia w Akademii Rolniczej, mgr inż. Krystyna Śniechowska nauczała treści z zakresu zboża, mąki oraz szkodniki mąki. Stefan Dąbrowski, prowadził lekcje ćwiczeniowe z technologii ciastkarskiej, natomiast mgr inż. Stanisława Jankowska przekazywała wiadomości dotyczące urządzeń technicznych eksploatowanych w tym zawodzie, np. pieców do wypieku, mięsiarek i innych.
Dla zawodu fryzjera wykładowcą technologii fryzjerskiej był Stanisław Tomowiak. To głównie on organizował wyposażenie i uruchomił pracownię fryzjerską. Był to doskonały fachowiec fryzjer damsko-męski o bardzo bogatym życiorysie, m. in. przeżył Oświęcim. Higieny fryzjerskiej nauczała z ogromnym zaangażowaniem mgr Anna Jastrzębowska, kierowniczka jedynej wówczas w Mosinie apteki. Były wtedy trudności z pozyskaniem nauczyciela do nauczania materiałoznawstwa fryzjerskiego. Problem przestał istnieć, gdy pracę podjęła mgr Bożena Mikołajczak. Będąc chemikiem, wzorowo uporządkowała przypisaną temu zawodowi wiedzę z materiałoznawstwa i zgromadziła w pracowni zbiory służące zarówno do pokazów, jak i ćwiczeń. W organizacji pracowni dla tego zawodu miałem i ja skromny udział, uczyłem bowiem w tym czasie o narzędziach fryzjerskich oraz urządzeń, stanowiących wyposażenie zakładu fryzjerskiego.
A.I. A jak wspomina Pan swoje pierwsze zajęcia?
TJ. Budynek szkolny był tuż po odbiorze technicznym, ale jeszczenie urządzony. Młodzież przyjechała już do internatu. Następnego dnia rozpoczynałem zajęcia na turnusie stolarskim I stopnia. Uczniowie byli wyrozumiali. Miałem zajęcia z maszynoznawstwa. Klasa była jeszcze pusta, bez stołów, bez krzeseł, bez tablicy. Woźna Łucja Mamys wręczyła mi tylko paczkę kredy, kiedy wchodziłem do gmachu. Przynieśliśmy z młodzieżą krzesła i tablicę, natomiast stołów jeszcze nie było. Tablice oparliśmy pionowo o ścianę, napisałem temat i rozpoczęły się zajęcia. Uczniowie siedzieli na krzesłach w półokręgu, notatki i rysunki wykonując na kolanach, na plecach kolegi lub na drugim krześle. Moimi bezcennymi środkami dydaktycznymi przez cały czas trwania tego turnusu były, wykonywane w domu węglem na szarym papierze odręczne rysunki obrabiarek do drewna i wypisane zasady ich bezpiecznej obsługi. Podobnie jak ja rozpoczęli w tym dniu zajęcia Hanna Rogalka i Leszek Szeszuła.
I.S. A jak wspomina Pan postawy i zachowania młodzieży? Jaka była młodzież w tamtych odległych już przecież czasach?
TJ. Młodzież jest zawsze podobna, z mnóstwem problemów do rozwiązania, zdeterminowana przez czasy i epokę. Czasy w których za moment będzie musiała się odnaleźć, gdyż wejdzie w świat problemów ludzi dorosłych, będących w pełni aktywności zawodowej. Wspominam młodzież bardzo dobrze. Byli to młodzi ludzie w ogromnej większości ciekawi wiedzy zawodowej, z którą spotykali się w praktyce od pierwszego dnia podjęcia praktycznej nauk i zawodu. Ogromne wrażenie i zadziwienie wywołało spostrzeżenie, że wiedza zawodowa jest tak bardzo poukładana, uporządkowana i aby ją właściwie zrozumieć, potrzebna jest również własna wiedza z przedmiotów ogólnokształcących. Dotyczyło to matematyki czy fizyki w zawodach technicznych, takich jak np. elektromonter, stolarz, murarz, a także biologii w zawodach kucharz, kelner, piekarz, czy też historii w zawodach krawiec, fryzjer. To pozytywne zadziwienie oraz umiejętności kojarzenia różnej wiedzy wspominam z przyjemnością do dziś.
I.S. Mówił Pan dotąd o organizacji turnusów dokształcania zawodowego dla różnych zawodów. Czy organizowano wówczas także inne ciekawe formy dokształcania?
T. J. Tak, rzeczywiście organizowaliśmy jeszcze inne formy dokształcania, np. gdy uczeń pobierał praktyczną naukę zawodu, i mając jednocześnie obowiązek uczęszczania do Zasadniczej Szkoły Zawodowej, a z różnych ważnych przyczyn tego obowiązku nie mógł spełnić, istniała możliwość ukończenia ZSZ-etu, na tzw. trzymiesięcznych turnusach wielozawodowych. Takie turnusy w WODZ-ecie też się odbywały. Przez trzy miesiące w oderwaniu od pracy młody człowiek uczył się codziennie przedmiotów ogólnokształcących, według programu nauczania ZSZ, po ukończeniu tego turnusu był zobowiązany odbyć także turnus dokształcający dla zawodu, w którym odbywał praktyczną naukę u swego pracodawcy. Po spełnieniu wszystkich wymogów otrzymywał świadectwo ukończenia danej klasy ZSZ-etu.
AJ. Co jeszcze ciekawego może nam Pan opowiedzieć?
T.J. Czas już kończyć moje wspomnienia. Powiem jednak, już na zakończenie, że takie organizowaliśmy kursy na konkretne zapotrzebowanie społeczne. Były to kursy przygotowujące kandydatów do egzaminu eksternistycznego z zakresu szkoły średniej ogólnokształcącej. Z takiej możliwości skorzystali wówczas mosiniacy. Pamiętam grupę słuchaczy utworzoną z pracowników i władz miasta, między innymi: naczelnika miasta, pracowników mosińskich zakładów pracy (Miejskie Pralnie i Farbiarnie Barwa, Swarzędzkich Fabryki Mebli oddział w Mosinie, Powszechna Spółdzielnia Spożywców), a także grupę zacnych obywateli Mosiny. Oni wszyscy skorzystali z możliwości uzyskania wykształcenia średniego, tu na miejscu - w Mosinie. Pamiętam z tego czasu bardzo oddaną sprawie kształcenia dorosłych polonistkę, mgr Barbarę Melanowicz, późniejszego wizytatora i metodyka języka polskiego.

Anna Iwan
Irena Samcik




Zespół Szkół im. Adama Wodziczki w Mosinie

62-050 Mosina, ul. Topolowa 2, tel. 61-81-32-922, e-mail: zsmosina @powiat.poznan.pl

Witrynę redaguje: Paweł Zawieja